Przeczesuje się, zakłada naszyjnik, siada na stołeczku. „Ajajajaj. Takiego portretu to ja nigdy nie miałam, nigdy. Ja byłam ładna, jako panienka. Dawno to było. Ale teraz też niebrzydka”.
Archiwa tagu: 2013
18_2013
Jedenaście kobiet, trzy pokolenia – spotykają się w świetlicy, aby śpiewać. Po polsku, po rosyjsku i po chachłacku. Wewnątrz nieużywanego pieca trzymają flaszkę – „Chowamy tam, żeby chłopy nam nie wypiły”. Flaszka trafiła na stół, razem z wędliną, pomidorami, chlebem i tekstami pieśni. Mają koło gospodyń wiejskich, jeżdżą na festyny i przeglądy śpiewacze. „Ale wspólnego zdjęcia to my nie mamy, aż wstyd”. Zrobiłam więc jedno wspólne i osobny portret każdej z nich. Pozowały z własnoręcznie wykonanymi kwiatami z bibuły. W świetlicy ma powstać tablica ze zdjęć, z podpisami i listą nagród zespołu – „A niech zobaczą wszyscy, jakie fajne babki jesteśmy”.
19_2013
„Tu jest jak na polu – gdy się pracuje uczciwie, ma się duży plon. A jak nieuczciwie, to plon jest mały. Ja mam takie przekonanie, że cokolwiek robisz, rób to porządnie. Mam 22 lata, a pracuję od kiedy skończyłem 14. I jak ci mówię, żebyś zrobiła przedni wahacz, to dlatego, że on potrzebuje naprawy”.
20_2013
„Do zdjęcia to nie, bo ojciec jak pani widzi, w pidżamie właściwie i nieogolony. Ja bym go musiała podnieść, a już nie mam siły. On nie słyszy, ma 98 lat i medal Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Żydków ratował, bo ich rodzina z nimi jeszcze przed wojną ten pałac na pół kupiła i sąsiadami byli. Mieszkała obok Żydówa z dziećmi, bo ją mąż zostawił. Ojciec ich chował w chlewie, potem furmanką gdzieś wywiózł, oni się uratowali i teraz ojciec dostaje taką zapomogę w dolarach, z fundacji w Ameryce. Oczywiście, my jesteśmy katolicy.
Dobrze, to pani jednak zrobi to zdjęcie, ale tylko dla nas, proszę go nie podawać do prasy. Żeby tutaj ojca nie nachodziły jakieś bandziory – bo po wojnie tak było, że go nazywali żydowskim pachołkiem i wszyscy myśleli, że od tych Żydów on dostał złoto”.
21_2013
Szłyśmy z sołtyską przez wieś. Z kieszeni ogrodniczek wyjęła papierośnicę, zapaliła samoróbkę z ruskiego tytoniu i powiedziała, że póki będzie rządzić, to nie pozwoli na asfalt, bo wieś straci urok. Pewnie, że latem piach przeszkadza, ale tutaj wszędzie są piaski i dlatego kiedyś wszyscy sadzili tytoń. Przy tytoniu zaczęła pomagać, gdy miała 11 lat. Wtedy całe łany, aż pod granicę, porastały tytoniem. Teraz zostały ugory, bo się nie opłaca. I tytoń jest nie swój, ale z Ukrainy. Jej prababcia pochodziła z Ukrainy. Trzymała suszone gruszki w płóciennym woreczku, w ogrodzie miała krzewy agrestu. Dużo opowiadała o rzezi. „Tutaj ludzie nie zapomnieli. I pewnie nie zapomną. Ale w paleniu ukraińskich papierosów przecież nikomu to nie przeszkadza”..
22_2013
„Urodziłam ją, jak miałam 42 lata. Wtedy z moją pierwszą córką razem leżałyśmy na porodówce. Taki był wstyd! A teraz takie nieszczęście, cztery lata, jak umarła. Pani spojrzy – tu, na ślubie, jaka ładna. A tu już w trumnie. Na pogrzebie ktoś krzyczał, żebym ją do domu zabrała, bo ona jak żywa wyglądała. Ona tu powinna być, posprzątać, pomóc mi wody przynieść. Jabłuszka całe drzewo tak ładnie obsypali, dziczkę taką, ale nie ma komu zbierać. Ja żyję, ale nic nie pamiętam. Jakbym się z dziećmi moimi do grobu położyła. Tylko te zdjęcia.
Pani może mi to odrobić na większe?”.
24_2013
„Kobieta? Tym autem? Sama? Pani żartuje”.
25_2013
„Było we wsi dwadzieścia pięć domów, w tym sześć polskich, a dziewiętnaście ukraińskich. Tak było przed wojną. Teraz tutaj tylko trzy domy zostały.
Sam nie wiem, po co to jeszcze obsiewam. Szkoda mi to wszystko, co tu było, dzikom oddać”.
26_2013
Zebrałyśmy jabłka i usmażyłyśmy z nich placki w letniej kuchni. Gospodyni powiedziała, że rano założy niedzielne ubranie i stanie przed domem tak, żeby na zdjęciu było widać kwiaty.
„Jak umrę, to będzie pamiątka. Albo jak mocno ładnie wyjdzie, to do internetu wrzucicie, może się jakiś dziadek dla mnie znajdzie”.
27_2013
Wieczorem przyjechał na rowerze sołtys, już podpity. Mówi, że musi nas zameldować. A my na to, że już nas straż graniczna spisała i że wszystko w porządku.
„A czego wy tak po wioskach te zdjęcia robicie? Śledzicie? Agentki z Warszawy? Kogo sprawdzacie? Sołtysów? Czy wojsko graniczne? Wszystko obzdjęciujecie, nagracie i potem raport w stolicy złożycie? Dziewczyny, ja wiem jak jest! Ze mną możecie szczerze, otwarcie. No, to dla kogo pracujecie? Przecież wy dla zmyły takie młode, ten piesek i to auto śmieszne – też dla zmyły. Kiedyś to był smutny facet w prochowcu, a teraz dzieci do wywiadu posyłają. Aaaaa… Czekaj, czekaj… Chyba że wy tu interes przy granicy robicie? W takim aucie to dużo się zmieści, dziewczyny, ja wiem jak jest”.
28_2013
„My wszystkie jesteśmy zza Buga. Wszystkie stamtąd jako dzieci uciekałyśmy przed rzezią, z rodzicami albo jak kto mógł. I teraz mamy tutaj zespół i śpiewamy, po chachłacku. Umówimy się jutro i wam zaśpiewamy. Za te zdjęcia i za to, żeście nas odwiedziły”.
30_2013
„Tu aż panią przywiało? I po co, na co? Tu nikogo nie ma, nic nie ma. Tu ptaki zawracają, bo się boją dalej lecieć”.
31_2013
„Jak poszłam za mąż, miałam 16 lat, a mąż 19. Nic nie wiedziałam, dziecko takie”. Drugi raz wyszła za mąż po siedemdziesiątce – „On miał rentę wysoką, dobrze nam było, jak żył. Jeździliśmy na wycieczki do Częstochowy, do Lichenia. Nawet zdjęcia robiliśmy, na pamiątkę”.
32_2013
Mąż nie żyje, z synami nie ma zgody, córka też jest wdową. Mieszkają razem, żeby było taniej i aby mieć się do kogo odezwać. Nie mają prądu, gaz się skończył, na węgiel muszą pożyczać. Oglądamy zdjęcia – głównie z pogrzebów. Zięciowie, synowie, mężowie. Wszyscy pili.
„Co my z tym zdjęciem zrobimy, córciu? Komu my to damy?”.
33_2013
Ma na imię Helena, ale naprawdę Olena, bo jest Ukrainką. Była na robotach w Niemczech, u bauera. Tam wzięła ślub – z Polakiem, który też był na robotach. Gdy wracali po wojnie, mąż zostawił ją w lesie przed wioską, aby rodzicom najpierw powiedzieć, że wraca żonaty. Ale rodzice nie żyli, a cała wioska była spalona. Nie mieli nic, ani nikogo.
Portret zamówili ponad 10 lat po ślubie. Był malowany ze zdjęć, które wykonano im obojgu podczas robót w Niemczech.
34_2013
„Kiedyś wszyscy byli razem. Do cerkwi każdy chodził, bo było blisko – prawosławni, katolicy, Żydzi nawet. Na cmentarzu też wszyscy razem leżeli. W świetlicy były choinki, zabawy, ostatki – cała wieś się schodziła, ponad sto numerów. Nic z tego nie zostało, nic”.
35_2013
„Jakie to szczęście, że pani przyjechała, bo nam się ta najmłodsza urodziła prawie dwa lata temu i żadnego zdjęcia nie mamy. Ani ona nie ma, ani my wspólnego, wszyscy razem. To niech pani tu zupę zajada, a ja szybko dzieci przebiorę”.
37_2013
W zamian za zdjęcie poznałam opowieść o okolicy, bo rodzice gospodarza byli dziećmi pracowników pobliskiego dworu. Pamiętali jak dziedziczka jechała konno na stację, w popłochu, na oklep, gdy dowiedziała się, że idą Sowieci. Wszystko zostawiła.
„Tuż po wojnie granica była dalej stąd, bardziej na wschód. Ale potem przyszło wojsko i ją przesunęli – wbili nam słupki tam za domem. I z dnia na dzień nasza szkoła i kościół znalazły się zagranicą”.
38_2013
„Wszystko się skończyło. Ludzie pouciekali, gdzie kto mógł. Najpierw przed Niemcami, a potem przed akcją Wisła. Jak przyszło wojsko, rodzice byli w polu, a ja w domu pilnowałam młodszego brata. Wzięłam go na plecy, a krowę na sznurek i uciekłam do lasu. Wioskę spalili.
Z tych, co ich wysiedlili, prawie nikt nie wrócił.
Co tu fotografować? Tak wszystko zarosło, że nawet jak jakiś turysta tu zbłądzi, to pyta, gdzie ta cerkiew. Nawet jej z drogi nie widać. A ja tam byłam chrzczona, tam co niedziela było kilkaset osób przed wojną”.
39_2013
Zapadał wieczór, nie miałam się gdzie podziać. Jechałam przez łąki, za wioską i zobaczyłam pasące się krowy, a z nimi starszą, szczupłą kobietę w różowej sukience, czerwonym fartuchu i czerwonej chustce na srebrnych włosach. Stała po kostki w trawie i czytała gazetę.
„Gdzie tam ładnie, ja tylko z krowami poszłam. Niczego mi nie trzeba, a na pewno nie zdjęcia. A gdzie ty, dziecko, śpisz?”.
Rano dostałam chleb z masłem i twarogiem – „Wszystko swoje robię. W domu dzieci, wnuki, to jest dla kogo. Wszystko już na młodych przepisane, oni się polem już zajmują. A my z mężem jeszcze zwierzętami, póki sił starczy. Krowy wypasam od kiedy miałam 7 lat. Teraz mam ponad 80”.
40_2013
Za nowo wybudowanym domem stoi waląca się chałupa po dziadkach. Namawiam ich – młode małżeństwo – abyśmy weszli do środka.
„A ja nie wiem kto to. Nawet nie wiedziałem, że tu wisi. To dziadkowie? Nie wiem, bo na takich portretach ludzie są niepodobni do siebie”.
17_2013
„A pani może mi to zdjęcie odrobić? Tak jak u fotografa, żeby było większe? Ja bym nawet zapłaciła, bo to jedyne zdjęcie ojca, jakie mam”.
41_2013
„No portret niby mój. Ale widzi pani, ja nigdy w marynarce nie byłem ani brody nie miałem. Taką miał ten portrecista fantazję”.
16_2013
Każdej córce utkała taką narzutę. Żeby chociaż to miały w posagu.
„Bieda była, a przecież nie wypada nic nie dać. A teraz tych narzut już nie chcą, mówią, że niemodne”.
15_2013
„Mamy największy ogród warzywny we wsi. I dobrze, bo jak jest duży i jak się dba, to można się dzielić. A jak się podzielę, to na następny rok znowu mi Pan Bóg w ogrodzie urodzi. Bo im więcej się rozda, tym więcej potem wróci”.
14_2013
„Ojciec pochodził spod Baranowicz, teraz to Białoruś. Miał przed wojną trzy córki z pierwszego małżeństwa. Żona mu młodo zmarła. Zostawił córki u swoich rodziców i poszedł na Zachód, za Bug. Wojna wybuchła, granicę zrobili, ojca wywieźli w Olsztyńskie i się kontakt z córkami urwał. Ożenił się drugi raz i ja właśnie jestem jego córką z drugiego małżeństwa, tego powojennego. Szukał starszych córek przez Czerwony Krzyż i nic. Dopiero kuzyn odszukał je w Baranowiczach i powiedział – Ojciec wasz żyje. Poszły do fotografa i zdjęcie przesłały do ojca. On też swoje zdjęcie im wysłał. I jak się spotkali na dworcu, to się dzięki tym zdjęciom rozpoznali.
Ale nie, to nie on na tym zdjęciu”.
13_2013
Najpierw: „Zdjęcie? Ajajajajaj… Dziecko, ja mam 88 lat. Gdzie mnie do zdjęcia?”.
Potem: „Oooo! No, jakie piękne, nie tak źle wcale. Patrz, Gienia, jakie tu fotografie robią! Chodź, razem siądziemy. Pamiątka będzie, na kredensie sobie postawię. I zaraz wam tu ogóreczków przyniosę”.
12_2013
Pani Olga poprawiła makijaż i usiadła do zdjęcia na werandzie swojego małego, starego domu, który odziedziczyła po babci. Babcia handlowała wódką i była nielubiana przez kobiety ze wsi. Olga, po studiach, też handlowała – masłem, kapciami, kasetami VHS z filmami Disneya, dżinsem, elektroniką, To było na początku lat 90., pod granicą z Niemcami. Wcześniej była kierowcą karetki pogotowia i jeździła taksówką. Zawsze było ciężko i wszystkiego za mało. Ma dwoje dorosłych dzieci, jedno straciła. Odeszła od męża, przeprowadziła się na wieś, teraz handluje kosmetykami.
Dała nam przepis na placki z cukinii i podarowała przetwory. „No, ładnie wyszło, fajnie. Dzieciom powysyłam. I na Naszą Klasę sobie wrzucę”.
11_2013
„Tylko mi te zdjęcia podpiszcie, bo ja nie będę pamiętał kto i co”.
10_2013
„Ta fasola rośnie na siedem metrów do góry, popatrzcie. Sam ją wyhodowałem. Zróbcie z niej zdjęcie, bo to warto. I ja chcę mieć tu portret tak, żeby było widać jaka ta fasola wysoka. Jak jej sobie nazbieram, to potem mam zupę na całą zimę”.
9_2013
„Żona miała na imię Feliksa. Siedem lat, jak zmarła. Mam jej zdjęcia i portret ze ślubu. Ale ją sobie narysowałem, tak jak pamiętam, jak ją mam przed oczami i w sercu”.
8_2013
Pan Jan ma 94 lata i całe życie spędził w tym domu. Podjął nas zupą z fasoli i wódeczką – „dla małych pijaków, mała wódeczka”, powiedział.
Pokazał nam zdjęcia ze starego albumu. Powódź w 1975 roku – żona na nadmuchanej dętce płynie przez podwórko. Kto robił to zdjęcie ani skąd był aparat – nie pamiętał. Pamiętał za to opowieści swojego ojca o wojnie 1920 roku oraz że żona uszyła sobie sukienkę z niemieckiego spadochronu.
7_2013
Rodzice jej męża pracowali w pałacu. Ojciec był wagowym, a matka kucharką. Opowiadali, że jak pan miał imieniny, to wsiadał na konia, jechał do wsi i rozdawał dzieciom grosze i cukierki.
Dostałam jajka, ale nie za zdjęcie, bo go nie chciała – „Jest tych zdjęć dosyć, wszystko kiedyś do pieca pójdzie”.
6_2013
„Ludzie stąd powymierali, a tu u wszystko zostało – lasy, rzeka, czyste powietrze” – powiedziała córka dawnych gospodarzy, która planuje przerobić starą chałupę na domek letniskowy. Podobno w tych okolicach już więcej przyjezdnych niż starych mieszkańców.
„Ja wiem, czego pani szuka, ale spóźniła się pani”.
5_2013
Zahamowałam, gdy za płotem zobaczyłam starszego, drobnego mężczyznę.
„Za chudy do zdjęcia jestem! Co pani będzie w mieście takiego suchara pokazywała!”. Opowiedział mi, jak Sowieci zabili tu dwóch Niemców. Pochowali ich – razem z zastrzelonym koniem – w jednej mogile. Wie gdzie, ale co z tego, skoro nie wiadomo, jak odszukać rodzinę. „Ale u nas to w każdej wiosce taka mogiła, i co zrobisz? Nic nie zrobisz”.
Jednak zrobiłam zdjęcie – pozował na polu, razem z wnukiem, który przyjechał pomóc dziadkowi.
4_2013
Podobno kiedyś pół wsi pracowało u dziedzica.
Podobno na tyłach pałacu znajdują się groby dawnych właścicieli.
„Podobno”, bo gospodyni, która rozmawiając ze mną, nie przerywa pielenia ogrodu, nie jest stąd. Przyszła tu za mężem, bardziej z południa, więc jej historia to Bandera i UPA, a nie ten dwór.
„Mój ojciec mi o tym opowiadał od dziecka, ale nie dawałam mu wiary, bo nikt o tym nie mówił – aż do teraz, gdy jest rocznica i w dzienniku o tej rzezi nadają. To teraz wiem, że ojciec sobie nie wymyślił”.
3_2013
Wieś kończy się łąkami, za którymi jest już tylko Bug. Zamknięte domy, stary kiosk, pusta droga. W ostatnim obejściu, spotkałam gospodarza – „Mnie do piachu trzeba, a nie do zdjęcia”.
Stał oparty o płot i opowiadał o tegorocznej powodzi. Pytał, co z tego mam. „Nie ma nic za darmo, wiem, bo sam mam interes” – na jego podwórku stoją dwa tekturowe domki letniskowe. Dla wędkarzy z okolicy, bo na wakacje nikt nie przyjeżdża.
”Tu nic nie ma, tylko Bug wylewa”.
2_2013
Fotografowałam wszystkie dzieci ze wsi. Dla najmłodszego z nich było to pierwsze, własne, papierowe zdjęcie w życiu.
Gospodyni zastawiła stół resztkami po niedzielnym obiedzie – był rosół, pierogi, ciasto. Zza płotu wyjrzała sąsiadka – „A mnie by pani też zdjęła?”.
Zaprosiła do domu, pokazała robione samodzielnie narzuty oraz święte obrazki i ślubny portret, którego nie lubi – „bo tak mnie namalował, że wcale siebie nie widzę”.
1_2013
„Zamęście to nie jest żaden smak” – wyszła za mąż, gdy miała 19 lat. Poznała go na zabawie. Przyjęła zaręczyny, bo dobrze tańczył. Ma pięcioro dzieci, piętnaścioro wnucząt i czternaścioro prawnucząt.
„To moje jedyne szczęście w życiu. Mówili mi: a przecież z miłości poszłaś za mąż. Ale od miłości niedaleko jest do nienawiści”.