„Taka wieś już się kończy. Kto za dziesięć lat będzie krowy dla siebie trzymał? Zaraz wróci to, co było przed wojną – ludzie nie będą mieli gospodarek dla siebie, wszyscy będą pracowali u pana. Tyle, że teraz to się nazywa przedsiębiorstwo rolne”.
Archiwa tagu: wszystko się kończy
1_2_2015
„Przyjeżdżają do nas wycieczki – Niemcy, Skandynawowie, nawet Japończycy byli. Niech mi pani powie, gdzie w Polsce pani na wsi spotka Murzyna? A do nas i tacy na wycieczki przyjeżdżają, aby prawdziwe wiejskie życie zobaczyć. Bo to teraz jest egzotyka!
Jak Niemcy przyjeżdżają, to się wzruszają, ale nie tym, że to kiedyś było ich, ale tym, że przypominają sobie jak wieś wygląda. Bo u nich to już tylko autostrady, fermy, fabryki, wsi takiej, o, nie ma”.
21_2015
„Popatrz, tu była kiedyś wioska. Zobacz, jaki step. Gdzie takie widoki masz w Polsce? Zrób zdjęcie i powiedz, że byłaś gdzieś na Ukrainie – kto ci nie uwierzy? U nas jest dziko, ugory i nieużytki. Koniec świata u nas jest”.
31_2015
Pod granicą z Rosją spotykałam ludzi, którzy urodzili się w Bieszczadach, w Beskidzie Niskim. W Tworylnym, Jaworniku, Duszatynie.
„Ja jestem Łemko. U nas całe wsie były łemkowskie”. Pamiętają z nich klepiska, strzechy, piece, żarna, łapcie, koszule z konopi, wesela, nazwy strumieni i najbliższych miasteczek.
„Takich wiosek to już nie masz. Kto by wtedy pomyślał, że lodówka będzie w domu? Albo telefon? Tam teraz wszystko zarośnięte, nic nie ma. Minęło, poszło, a co będzie, to nie wiadomo”.
Byłam w Tworylnym dwa lata temu i miałam przy sobie zdjęcia z tej wyprawy. Chciałam je pokazać, ale nie chciał oglądać, przeklął tylko coś pod nosem. Potem jego żona powiedziała mi, że był w Tworylnym kilkanaście lat temu. Zobaczył miejsce po swoim rodzinnym domu. W piwnicy znalazł zardzewiałą podkowę i wziął ją ze sobą. I powiedział, że nigdy nie wybaczy.
35_2015
„Jaka tam miłość… Ale dobrze my żyli. Przyszedł czas i trzeba było mężowi umrzeć. Sama zostałam. O, tutaj cała moja rodzina. To brat, to siostra, to moja mama, to kuzynki, a tutaj druga siostra. Tak było. Lubię się położyć i tak popatrzeć sobie na nich wszystkich. I jak tak popatrzę, to czasami zasnę i mi się kto przyśni”.
13_2015
„Mój ojciec miał 10 hektarów od Piłsudskiego. I po wojnie to już był kułak! Dwa lata pracowałem w kopalni jako syn kułaka. Jaki to kułak! Jak my tu przyszli, to cepem robili, kosą kosili i konikiem orali. Potem powiększyłem gospodarkę do 40 hektarów. A mój syn ma już 400 hektarów – bo są możliwości, a on się nie boi pracować.
Ludzie tęsknią za komuną, bo rozumu nie mają. Prawda, że wtedy można było wszystko sprzedać, ale nie pamiętają, że nic kupić nie mogli, że nic na własność nie mieli. Ale ludziom to pasowało – tak przed wojną, jak i po. Że on idzie do pana pracować, albo do PGR-u, ktoś mu mówi, co ma robić, on robi, a reszta to nie jego zmartwienie i ryzyko. I teraz to wraca znowu – ludzie wolą do kogoś iść, niż na swoim pracować”.
9_2015
Sołtys ma wykrywacz metali i chodzi z nim po lesie. Wierzy, że gdzieś są skarby zakopane przez Niemców. „Ale więcej wam nie powiem, tutaj niejeden skarbu szuka. Wystarczy spojrzeć jakie oni mieli rzeczy na co dzień – srebrne widelce, szczypce do cukru – aby wiedzieć, że byli bogaci. Tu pięknie musiało być za Niemca. Fotografie ze sobą zabrali. Wychodzą teraz u nich czasopisma o Prusach Wschodnich, to czasami tam coś publikują. I w Internecie można znaleźć – są zdjęcia naszej wsi, jest kościół, szkoła”.
36_2014
„Mam to zdjęcie, co nam pani zrobiła dwa lata temu, co my we czwórkę siedzimy na ławeczce. To dwoje już z nich nie żyje. Nasze ostatnie zdjęcie takie wspólne. Pierwsze i ostatnie”.
23_2014
„Ale na obiad to zostaniesz, co? A potem pójdziemy na cmentarz”.
Mieszkają w szeregowych domkach dla niemieckich parobków, którzy pracowali we dworze, potem był tu PGR.
„Jak dzieciakiem byłem, to Niemcy przyjeżdżali, robili zdjęcia. Jak się mówiło guten Tag, albo danke, to dawali po pięć marek”.
Sam pochodzi z białostockiego. Jego rodzice mieszkali w Łapiczach, obok Krynek. Ostatni raz był tam 20 lat temu. Ja byłam tam z Zakładem w 2012 – opowiedziałam mu więc, jak teraz Łapicze wyglądają, kto mieszka, co słychać. „Myślałem, że tam już wszyscy powymierali”.
25_2013
„Było we wsi dwadzieścia pięć domów, w tym sześć polskich, a dziewiętnaście ukraińskich. Tak było przed wojną. Teraz tutaj tylko trzy domy zostały.
Sam nie wiem, po co to jeszcze obsiewam. Szkoda mi to wszystko, co tu było, dzikom oddać”.
34_2013
„Kiedyś wszyscy byli razem. Do cerkwi każdy chodził, bo było blisko – prawosławni, katolicy, Żydzi nawet. Na cmentarzu też wszyscy razem leżeli. W świetlicy były choinki, zabawy, ostatki – cała wieś się schodziła, ponad sto numerów. Nic z tego nie zostało, nic”.
38_2013
„Wszystko się skończyło. Ludzie pouciekali, gdzie kto mógł. Najpierw przed Niemcami, a potem przed akcją Wisła. Jak przyszło wojsko, rodzice byli w polu, a ja w domu pilnowałam młodszego brata. Wzięłam go na plecy, a krowę na sznurek i uciekłam do lasu. Wioskę spalili.
Z tych, co ich wysiedlili, prawie nikt nie wrócił.
Co tu fotografować? Tak wszystko zarosło, że nawet jak jakiś turysta tu zbłądzi, to pyta, gdzie ta cerkiew. Nawet jej z drogi nie widać. A ja tam byłam chrzczona, tam co niedziela było kilkaset osób przed wojną”.
6_2013
„Ludzie stąd powymierali, a tu u wszystko zostało – lasy, rzeka, czyste powietrze” – powiedziała córka dawnych gospodarzy, która planuje przerobić starą chałupę na domek letniskowy. Podobno w tych okolicach już więcej przyjezdnych niż starych mieszkańców.
„Ja wiem, czego pani szuka, ale spóźniła się pani”.
27_ 2012
„No jest żuraw, jest. Dopóki działa i dopóki mam krowy na polu, to będzie stał. A jak całkiem zbutwieje, to się go rozwali, bo na co to komu.
Niech pani fotografuje, póki jest”.
24_2012
Obok nieczynnej świetlicy jest nieczynny sklep. Są też nieczynne skupy mleka, nieczynne szkoły, nieczynne punkty biblioteczne. Dobrze mają się tylko ochotnicze straże pożarne.
Podszedł do nas starszy pan i zapytał, czym handlujemy, bo sądził, że prowadzimy obwoźny sklep. Pytamy, co potrzeba. „Bateryjkę do budzika” – odpowiada, a ja sprawdzam i okazuje się, że mam taką, pasującą.
Dostałyśmy w zamian ze trzy kilogramy kartofli
12_2012
„Nic nie ma, wszystko się kończy. Nie ma sklepów, nie ma zabaw, nie ma pracy. Za 600 złotych renty to człowiek nie pobryka. Kiedyś inaczej było. Wszystko było. Teraz nie ma nic. Tutaj wszyscy o nas zapomnieli”.
Zrobiłam jej zdjęcie z wnuczkiem na rękach, podobno pierwsze, na którym są tylko we dwójkę. „Dawno mnie nic tak dobrego nie spotkało” – powiedziała na pożegnanie.
8_2012
Rozmawialiśmy przy płocie jego domu. Był raczej po siedemdziesiątce i wyglądał na zmęczonego. Zapytałam, co jego zdaniem wydarzy się dalej. „Jak już wszyscy tu umrzemy, to ktoś tu przyjedzie, maszynami domy porozwala i wszystko zaora. Tak będzie”.
Dał mi jabłka na drogę.
6_2012
Bywają zrobione ze starego, żelaznego łóżka, z foteli wyciągniętych ze zużytego samochodu, z wypełnionych słomą worków. Bywają nowe – parkowe, ogrodowe. Ale najczęściej to dwa pieńki z deską.
Na ławeczki wychodzi się wczesnym wieczorem. Kiedyś się na nich przesiadywało, teraz czas siedzenia wyznacza ramówka telewizyjna. Często nie ma na nich nikogo. Nadal bywa to dobre miejsce do zrobienia fotograficznego portretu.
4_2012
Zaczyna się od pytania o zdjęcie, a potem już samo leci: opuszczone domy, brak pracy, nieopłacalność uprawy, wysokość rent, brak środków do życia, relacje rodzinne, tęsknota za komuną, polityka, wyjazdy zagranicę, alkoholizm, samotność starych kawalerów i wdów, problemy ze zdrowiem, brak autobusu do miasta, zamierające sąsiedztwo, wyludnione się wioski, żal za minioną młodością.
Ale czasami jest też nieufność, wypytywanie „A co pani tutaj robi, a co pani z tego ma?”, niewpuszczanie do domu ze strachu przed naciągaczami, obcymi, oszustami. „Trudno zaufać, wie pani, w dzisiejszych czasach. Nie to, co kiedyś”.
1_2012
Celowo wybieram domy po wyglądzie – im smutniej i biedniej, tym większą mam nadzieję, że zdjęcie może się komuś przydać. Dużo jest domów opuszczonych – zatrzymuję się przy nich i wścibsko zaglądam do środka. W tym jednak ktoś mieszkał.Jeśli się nie boicie, to wchodźcie – gospodarz siedział przy rozwalającym się kuchennym stole i zabijał muchy. Nie chciał zdjęciła, bo nie miałby go komu dać. Kwiaty przed domem posadziła matka. Zmarła niedawno, a kwiaty dalej rosną same.
„Pokierował” nas do sąsiada, wsiadł na składak i objechał całą wieś, mówiąc wszystkim, że fotograf przyjechał.