W zamian za zdjęcie poznałam opowieść o okolicy, bo rodzice gospodarza byli dziećmi pracowników pobliskiego dworu. Pamiętali jak dziedziczka jechała konno na stację, w popłochu, na oklep, gdy dowiedziała się, że idą Sowieci. Wszystko zostawiła.
„Tuż po wojnie granica była dalej stąd, bardziej na wschód. Ale potem przyszło wojsko i ją przesunęli – wbili nam słupki tam za domem. I z dnia na dzień nasza szkoła i kościół znalazły się zagranicą”.
37_2013
Napisz odpowiedź